W Europie mieliśmy jak dotąd wiele szczęścia. Pamięć katastrofalnej ostatniej wielkiej wojny i powojenna równowaga mocarstw zapewniły nam dekady pokoju. Nie naruszył go, z bałkańskim wyjątkiem, nawet rozpad imperium sowieckiego, co historycznie w podobnych przełomach z reguły skutkowało konfliktami zbrojnymi. Ustrojowa transformacja środkowo-wschodniej części kontynentu stworzyła trwałe nowe realia pod amerykańskim parasolem bezpieczeństwa. I nowy układ sił, któremu wyzwanie rzuciła dopiero rosyjska agresja na Ukrainę.
Nie wszędzie jednak protekcja USA była błogosławieństwem. Narodom Bliskiego Wschodu powiodło się gorzej. Matka wszystkich tamtejszych kryzysów — nierozwiązany od 1948 roku konflikt izraelsko-palestyński o miejsce na tej samej ziemi, pozostał w impasie mimo głębokich zmian w regionie. Potwierdzających gotowość praktycznie wszystkich państw obszaru arabskiego do normalizacji stosunków z Izraelem. Na podstawie granic z 1967 roku i palestyńskiej państwowości. W zaistniałych warunkach alternatywą dla rozwiązań politycznych, ale także dla liberalizacji i demokratyzacji państw arabskich, stały się obejmujące większość regionu konflikty i wojny. Ich szczególne nasilenie związane jest z ugruntowywaniem się amerykańskiej hegemonii w świecie.
O ile zagrożenia ze strony Rosji zasadniczo były i są czytelne dla europejskiej publiczności, z personifikacją państwa i jego przywódcy, o tyle te związane z wojnami bliskowschodnimi mają charakter pełzający, zamglony, ze skutkami rozłożonymi w czasie. Aż do niedawna były trudniejsze do zauważenia i identyfikacji.
Samo utrzymywanie się w bezpośrednim sąsiedztwie Europy obszaru głębokiej destabilizacji znajdującego się na krawędzi wybuchu jest groźne dla Starego Kontynentu. Rzutuje nie tylko na szeroko rozumiane bezpieczeństwo europejskie, ale skutkuje zagrożeniami migracyjnymi i terrorystycznymi na wielką skalę,, wpływa na bezpieczeństwo energetyczne, polaryzację opinii publicznej i nastroje wyborców w poszczególnych państwach. Niezależnie od zestawu czynników oddziałujących na sytuację gospodarczą i możliwości rozwoju. W grę wchodzi także wiarygodność wyznawanych wartości. Bardzo długo było to lekceważone w stolicach europejskich. Atak 7 listopada i konflikt w Gazie przyspieszyły przewartościowanie podejścia. Wzrosła świadomość wyzwań potęgowanych jednoczesnym kumulowaniem się innych negatywnych zjawisk. Agresywnej polityki Rosji, osłabienia konkurencyjności państw UE, przesunięcia priorytetów USA, rywalizacji amerykańsko-chińskiej i wreszcie prawdopodobieństwa globalnej konfrontacji, której zarzewiem może być Bliski Wschód. Niestety, mającej swych entuzjastów w polskiej i europejskiej przestrzeni publicznej.
Sygnałem zmian w postrzeganiu regionu przez UE, zrozumienia współzależności w sferze bezpieczeństwa i ścisłego związku konfliktów bliskowschodniego i ukraińskiego było niedawne spotkanie na szczycie w Brukseli z krajami Rady Współpracy Państw Zatoki. Pierwsze w historii! W Polsce ledwie zauważone.
Czytaj także: #22 Krzysztof Płominski: Szczyt Unia Europejska – Rada Współpracy Państw Zatoki
Historia szerokiego Bliskiego Wschodu minionych dekad to okres nieprzerwanych, narastających i nierozwiązywanych kryzysów. Układających się w łańcuch — Afganistan, wojna iracko-irańska, okupacja i wyzwolenie Kuwejtu, interwencja w Iraku i obalenie reżimu Saddama Husajna, „wojna z terroryzmem”, działania mające powstrzymać wpływy Iranu, wojna w Jemenie, Gaza, Liban i pewnie znów Iran, chroniczne konflikty w Sudanie, Libii, Libanie. Nie zapominając o terytoriach palestyńskich oraz Sahelu i Rogu Afryki. Wspomnieć trzeba też kolejne kraje zagrożone destabilizacją, będące na pomocowej „kroplówce” bogatych sąsiadów, takie jak Egipt i Jordania. W regionie, nie licząc Izraela i problematycznej Turcji, pozostała już tylko jedna enklawa stabilizacji — arabskie kraje Zatoki. Wokół nich można byłoby budować nowe pokojowe realia, gdyby wszyscy tego chcieli.
W obecnym stadium konfliktu ogniskującego się wokół Gazy Arabia Saudyjska i pozostałe kraje Rady Współpracy Państw Zatoki starają się zachować neutralność. Pozytywnie odpowiadają na zabiegi Teheranu o niedopuszczenie do rozlania się wojny, co potwierdzają kolejne wizyty irańskiego ministra spraw zagranicznych. Okazuje się, że obie strony mają wspólne zmartwienia, nawet jeśli konserwatywne kraje arabskie nie kryją zadowolenia z osłabiania wpływów irańskich w Palestynie, Libanie i dalszym sąsiedztwie. Celem nadrzędnym jest bowiem uniknięcie uwikłania w konflikt izraelsko-irański i wojny regionalnej. Zbliżeniu irańsko-arabskiemu sprzyja też nieokreślenie przez rząd Izraela celów obecnej wojny i brak pewności co do determinacji USA, by bronić arabskich sojuszników przed odwetem Iranu i proirańskich ugrupowań w Jemenie i Iraku. Minione lata, z atakami na saudyjskie i emirackie instalacje naftowe, pozostawiły znaki zapytania. Istnieje też świadomość, że Stany Zjednoczone przesuwają priorytety z Bliskiego Wschodu, a Iran miejsca nie zamierza zmieniać. Rozszerzenie się konfliktu byłoby katastrofą dla zatokowych programów transformacji, potężnym wstrząsem dla głównych importerów ropy i gazu, w tym w Europie.
Na Bliskim Wschodzie dominuje niepewność. Nie wiadomo jak dalej potoczą się wydarzenia. Ani jak wpłynie na nie wynik amerykańskich wyborów. Administracja Bidena przyznała się do bliskowschodnich błędów po 11 września, będących częścią większej polityki, ale nie wyciągnęła z nich zauważalnych wniosków. Bliski Wschód pozostanie jednak ważny dla interesów Waszyngtonu. Również jako szczególny obszar rywalizacji amerykańsko-chińskiej. Dotychczasowa polityka amerykańskiej administracji w regionie osłabiła globalną pozycję USA. Przyczyniła się do powstania sytuacji, w której utrzymanie światowej dominacji w warunkach pokojowej konkurencji wydaje się dziś niemożliwe. Ale to już teza do rozwinięcia w innym felietonie.
Krzysztof Płomiński*
* Krzysztof Andrzej Płomiński – polski dyplomata, urzędnik państwowy, politolog. Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Iraku (1990–1996) i pierwszy polski ambasador w Arabii Saudyjskiej (1999–2003). Dyrektor Departamentu Afryki i Bliskiego Wschodu w MSZ oraz urzędnik placówek dyplomatycznych w Libii i Jordanii.
Ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych. Doradca dyplomatyczny Krajowej Izby Gospodarczej.
© Future Arabia