Bliski Wschód, kolebka chrześcijaństwa, zmienia swoje oblicze. W Betlejem nie ma choinki, a liczba chrześcijan maleje. Co jest przyczyną tych zmian?

Składając w mediach społecznościowych świąteczne życzenia, podzieliłem się refleksją, że w 2024 roku tradycyjnej choinki w Betlejem nie będzie. Okazja i realia bliskowschodnie skłaniają mnie do nieco szerszych uwag.

Polak przebywający na Bliskim Wschodzie z reguły szuka śladów chrześcijaństwa, dominującego tam przed erą islamu. Są miejsca, gdzie w tym celu potrzebna jest głębsza wiedza i łut szczęścia, gdyż wiele pozostałości zatarł czas i ludzie. Choćby w kraju mojej pierwszej pracy dyplomatycznej, Libii. A przecież ta kraina to jedno z pierwszych centrów chrześcijaństwa i ojczyzna Szymona Cyrenejczyka. Przechodnia, któremu przypadła w udziale pomoc Chrystusowi w niesieniu krzyża.

Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi. Obraz Sebastiana del Piombo, 1516 r. Źródło: Wikipedia

Dalej na mojej drodze była Jordania, miejsce chrztu Jezusa usiane pamiątkami najwcześniejszego chrześcijaństwa. Tamtejsza niewielka wspólnota wiernych była dotknięta piętnem początków tej religii. Sporami doktrynalnymi, które doprowadziły w pierwszych dziesięcioleciach po śmierci Chrystusa do powstania zwalczających się wspólnot. W Ammanie podczas mego pobytu potrafiły one przynajmniej wspólnie celebrować najważniejsze święta. I zaznaczać swoją obecność w życiu publicznym i kulturalnym. To wtedy Asyryjczyk, Noel Abdel Wahab, przetłumaczył na język arabski i po raz pierwszy wydał wiersze Jana Pawła II.

Szczególny akcentem zaczęła się moja misja w Iraku. Ewakuująca się do kraju polska załoga budująca fabrykę w El-Qaim powierzyła w opiekę ambasadorowi własnoręcznie wykonaną przepiękną krakowską szopkę. Towarzyszyła ona miniaturowej Polonii podczas corocznych pasterek w czekającym na swój los wojennym Bagdadzie. Odprawianych przez wiele kolejnych lat przez arcybiskupa Mariana Olesia, nuncjusza apostolskiego, wielkiego polskiego patriotę. Uchodźcę wojennego, który po raz pierwszy znalazł się nad Tygrysem jako dziecko wraz z Armią Andersa. Jeden z nielicznych ambasadorów, który nie opuścił kraju podczas wojny 1991 roku. Jeszcze wtedy w Mezopotamii było dobrze ponad milion chrześcijan. Dzisiaj zastało mniej niż jedna czwarta, co z goryczą potwierdził chaldejski patriarcha irackiej stolicy, kardynał Louis Rafael I Sako, gdy niedawno spotkaliśmy się podczas konferencji w Rijadzie.

Rozmawialiśmy też o przyczynach tego zjawiska, bardzo zróżnicowanych. To nie tylko konflikty i chaos polityczny w regionie, napięcia religijne, często dyskryminacja i prześladowanie, marne warunki bytowe w zderzeniu ze stosunkowo łatwym otrzymywaniem zachodnich wiz emigracyjnych, ale także wynik szerszych procesów politycznych sprzyjających rugowaniu chrześcijaństwa z jego bliskowschodniej kolebki.

Wizyta papieża Franciszka w Bagdadzie, 5 marca 2021 rok. Źródło: Vatican Media

Pierwsze wieki ery chrześcijańskiej w Iraku są dobrze opisane, podobnie jak biblijna przeszłość tego kraju. Arabia Saudyjska pod tym względem jest dla wielu czystą kartą. A przecież to tam przed islamem istniały jedne z najstarszych w regionie kościoły i klasztory, silne wspólnoty i jednostki państwowe (także żydowskie) oraz kilka biskupstw. Islam nie zatarł wszystkich śladów i tradycji. Moi saudyjscy przyjaciele pokazali mi kiedyś nieodległe od Rijadu miejsce, gdzie jeszcze w XVIII wieku istniał kościół, którego dzwony pozostawały zabezpieczone. Dzisiaj w Królestwie bogata i zróżnicowana przeszłość tego kraju przestaje być tabu, w ramach budowy narodowej tożsamości, mającej swe źródła w bardzo odległych czasach. Kiedy w Jordanii podtrzymywałem robocze kontakty z przedstawicielstwem finansowanej ze środków saudyjskich Ligi Świata Muzułmańskiego, wielu kręciło głowami. Kilka dni temu sekretarz generalny Ligi był gościem papieża Franciszka w Watykanie.

Podczas minionego Bożego Narodzenia Franciszek silnie apelował o pokój, zagrożony w wielu regionach świata, ale zderzany z największymi wyzwaniami w Ukrainie i w Palestynie. Jest się czym martwić. Obie wojny mają potencjał przekształcenia się w konflikt o globalnym wymiarze i niosą ze sobą koszmarne nieszczęścia i okropności dla całych społeczności. Wybitny filozof perski pisał kiedyś, że wiek tyranii jest lepszy od roku chaosu. Dyskusyjne, bo przecież chodzi o harmonijną egzystencję i pokój, ale zmuszające do zastanowienia się.

W przypadku papieża realia bliskowschodnie obok wymiaru ludzkiego mają znaczenie praktyczne. Chrześcijaństwo w tym regionie zanika, co musi niepokoić i teologa, i polityka. Nawet jeśli historia relacji kościołów Zachodu i Wschodu nigdy nie była usiana różami.

Realia jak w soczewce ujawniają się w Ziemi raczej coraz mniej Świętej. W Jerozolimie w czasach Mandatu Brytyjskiego było 25 procent chrześcijan. Dzisiaj to nieco ponad 1 procent, na dodatek zmagających się z różnorakimi przeciwnościami, również ze strony izraelskich władz.

Jedyny kościół w Gazie, św. Porfiriusza, należący do najstarszych na świecie, bardzo szybko został zniszczony w bombardowaniu, grzebiąc osiemnaście chroniących się w świątyni osób.

Bazylika Narodzenia Pańskiego, Betlejem. Źródło: Wikipedia

W Betlejem nie ma nie tylko choinki, ale także turystów (jeszcze niedawno było ich 1,5 miliona rocznie), miejsc pracy generowanych przez turystykę. Nie ma również nadziei, że coś może zmienić się na lepsze. Położone na Zachodnim Brzegu rzeki Jordan miasto jest prawie szczelnie otoczone „legalnymi” i nielegalnymi osiedlami żydowskimi. Kolejne realizowane projekty odetną Betlejem od zaplecza rolniczego, w tym doliny Cremisan, gdzie kiedyś produkowano najlepsze palestyńskie wina, sygnowane „Holy Land”. Narastają obawy, że płynące z izraelskich kręgów rządowych plany aneksji Zachodniego Brzegu nie są pustosłowiem. Judaizacja okolic Betlejem, całego regionu i Wschodniej Jerozolimy podąża wielkimi krokami. Czy można oczekiwać, że zbliżająca się prezydentura Donalda Trumpa coś zmieni?

Zastanawiające jest, jak wielu puszcza mimo uszu nie tylko nawoływania papieża Franciszka, ale także słowa Ewangelii. Zamyka oczy i uszy na mający miejsce dramat, a niekiedy się do niego dokłada. Tymczasem być może już za kilka lat w Betlejem nie będzie chrześcijan, by postawić bożenarodzeniową choinkę. A cała Palestyna będzie wyglądała inaczej.

Krzysztof Płomiński*

Krzysztof Andrzej Płomiński — polski dyplomata, urzędnik państwowy, politolog. Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Iraku (1990–1996) i pierwszy polski ambasador w Arabii Saudyjskiej (1999–2003). Dyrektor Departamentu Afryki i Bliskiego Wschodu w MSZ oraz urzędnik placówek dyplomatycznych w Libii i Jordanii.
Ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych. Doradca dyplomatyczny Krajowej Izby Gospodarczej.

 © Future Arabia

POPULARNE

Głodny informacji?
Już wkrótce wystartuje newsletter!