Waszyngton koncentruje się na Bliskim Wschodzie, gdzie konflikt z Iranem nabiera tempa. Jakie strategie przyjmują obie strony i jakie mogą być tego skutki?

Nowa amerykańska administracja ma zdolność działania na wielu, jeśli nie wszystkich, frontach jednocześnie. Nie zapomina też o Bliskim Wschodzie, gdzie koncentruje się obecnie na prawie codziennych bombardowaniach obiektów wojskowych jemeńskich rebeliantów oraz eliminowaniu ich przywódców. Z udostępnionych na Signalu rozmów czołówki decyzyjnej skupionej wokół Białego Domu wynika wprawdzie, że nie do końca mają pojęcie co to za ugrupowanie, ale wystarcza wiedza, że od początku wojny w Gazie czynnie solidaryzuje się ono z Palestyńczykami. Atakuje nawet amerykańskie okręty. A ponadto stanowi ostatnie ogniwo w budowanym od dekad przez Iran regionalnym sojuszu.

Od czego się zaczęło? Wkrótce po wybuchu walk w palestyńskiej enklawie Huti zaczęli stawiać żądania. Domagali się decyzji Rady Bezpieczeństwa ONZ wzywającej do zaprzestania konfrontacji, zawieszenia broni, zniesienia blokady Strefy, zapewnienia pomocy humanitarnej i wreszcie politycznych rozwiązań. Czym grozili? Na nakładanie sankcji byli zbyt słabi i biedni, ale w ostatnich latach dozbroili się, niewątpliwie również z pomocą Iranu. W wystarczającym stopniu, by próbować atakować Izrael rakietami balistycznymi i dronami, a przede wszystkim zakłócać bezpieczeństwo żeglugi w Cieśninie Bab al-Mandab i na żywotnym szlaku transportowym prowadzącym przez Morze Czerwone. Celem miały być jednostki izraelskie i państw popierających wojnę, ale w ponad 200 skutecznych atakach na statki handlowe dokonanych od listopada 2023 roku, z wyborem celów było różnie. Wprawdzie niektórzy armatorzy znajdowali pokrętne drogi dogadywania się z rebeliantami, ale globalna żegluga dostała dotkliwy i kosztowny cios. Wprowadzony na Morze Czerwone zespół okrętów USA z wysłużonym lotniskowcem atomowym był wprawdzie w stanie zneutralizować większość ataków, ale nie mógł ich całkowicie wyeliminować.

Amerykańskie ataki powietrzne wymierzone w Huti, marzec 2025. Źródło: yemen.liveuamap.com

Huti zdecydowanie kontrolują wschodnią część wybrzeża Morza Czerwonego. To ponad 2200 km, od Cieśniny al-Mandab, mającej w najwęższym miejscu 26–28 km szerokości, po granicę z Arabią Saudyjską. Na lądzie ich obszar posiadania jest zbliżony do granic Republiki Jemeńskiej sprzed zjednoczenia kraju w 1990 roku. Resztę terytorium kontroluje uznawany międzynarodowo rząd w położonym na południu Adenie, nie licząc kilku ważnych prowincji przylegających do Oceanu Indyjskiego i znajdujących się w głębi kraju. Tam gospodarują islamiści z Ansar asz-Szari’a, spowinowaceni z Al-Kaidą. Już samo to rodzi wiele dylematów, których nie rozstrzygnęła dziesięcioletnia wojna domowa i interwencja zbrojna koalicji kierowanej przez Rijad i Abu Zabi. Warto nadmienić, że historycznie interwenci w Jemenie — od czasów starożytnego Egiptu i Imperium Rzymskiego po Persję, Bizancjum i osmańską Turcję nie mieli w Jemenie szczęścia. Los ostatniej interwencji też nie zachęca arabskich sąsiadów do powrotu. Formalnie obowiązuje wynegocjowany w 2022 roku rozejm, za który w nagrodę Huti zostali zdjęci z listy ugrupowań terrorystycznych, uznani za część procesu politycznego i uzyskali zdjęcie części sankcji, teraz szybko przywracanych. Ale później nastąpił terrorystyczny atak Hamasu na Izrael, a potem Gaza, Liban, Syria, milicje irackie i zacieśniająca się pętla wokół Iranu, ostatniego ogniwa i jądra „osi oporu”. Wreszcie pewnego dnia w Białym Domu ponownie pojawił się Donald Trump, a sytuacja w Gazie uległa zaostrzeniu.

Drugiego marca Izrael wprowadził blokadę Strefy. Pięć dni później Huti zagrozili wznowieniem ataków morskich i na Izrael, o ile ustalenie w sprawie rozejmu nie będą przestrzegane. Od 11 marca zapowiedź zaczęli realizować. I tu dochodzimy do wspomnianej wymiany poglądów amerykańskich polityków na Signalu omawiających zakres „bezprecedensowych” zmasowanych nalotów na Huti, od dwóch tygodni praktycznie codziennych. W międzyczasie rebelianci wrócili na listę zagranicznych organizacji terrorystycznych.

Huti. Źródło: tehrantimes.com

Podczas konserwacji na wspomnianym komunikaotrze amerykański sekretarz stanu mówił, że USA atakują w zastępstwie Europy, ale na razie nie zamierzają wystawiać rachunku (o ile nie został on włączony do wymiaru taryf nałożonych na UE). Tu trzeba odnotować, że Unia Europejska uczestniczy w ochronie bezpieczeństwa żeglugi na Morzu Czerwonym w ramach Operacji Aspides (trzy okręty – włoski, grecki i francuski). Nie są jednak atakowane pozycje Huti. Kryzysu jemeńskiego, który ma wiele twarzy, nie można rozwiązać jedynie metodami siłowymi. Rozumieją to arabscy sąsiedzi, choć postrzegają jemeńskich rebeliantów jako ekstremistyczną siłę, kierującą się radykalną ideologią, destabilizującą region i odpowiedzialną za pogłębiającą się katastrofę humanitarną na kontrolowanym obszarze.

Wydaje się, że Jemen jest obecnie jedynie ogniwem w procesie, który prowadzi do ostatniego elementu „osi” — Iranu. Logika szybko postępującej eskalacji amerykańsko-irańskiej zmusza do brania pod uwagę otwartej konfrontacji zbrojnej, z udziałem Izraela. Huti wciąż liczą się w tej grze, gdyż są dalecy od wyczerpania militarnego potencjału solidarności, tym razem również z Teheranem. Mają doświadczenie w atakowaniu obiektów infrastruktury krytycznej w Arabii Saudyjskiej i ZEA. Analitycy rządowi w Waszyngtonie i Tel Awiwie powinni dobrze skalkulować koszt i konsekwencje ewentualnego ataku na instalacje nuklearne w Iranie. To samo dotyczy Brukseli i stolic arabskich państw Zatoki. Może gospodarz Białego Domu będzie pytał o radę? Może nie jesteśmy skazani na permanentny bliskowschodni chaos, w którym to nie Europa najlepiej się porusza.

Krzysztof Płomiński*

Krzysztof Andrzej Płomiński — polski dyplomata, urzędnik państwowy, politolog. Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Iraku (1990–1996) i pierwszy polski ambasador w Arabii Saudyjskiej (1999–2003). Dyrektor Departamentu Afryki i Bliskiego Wschodu w MSZ oraz urzędnik placówek dyplomatycznych w Libii i Jordanii. Ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych. Doradca dyplomatyczny Krajowej Izby Gospodarczej.

 © Future Arabia

POPULARNE

Głodny informacji?
Już wkrótce wystartuje newsletter!