Saudyjski następca tronu Mohammad ibn Salman zapowiedział wybudowanie przez Arabię Saudyjską ekometropolii bez ulic i samochodów. Władcama także w planach zasadzenia 10 mld drzew na pustyni.

Zaprezentowany w 2016 roku program Saudi Vision 2030 to strategia rozwoju kraju do 2030 roku, w której uwzględniono oprócz wspomnianego uniezależnienie gospodarki od sytuacji na rynku ropy zakłada się m.in. zwiększenie w niej udziału sektora prywatnego, zwiększone inwestycje w OZE i spadek bezrobocia.

Takie działania wydają się być wyścigiem z czasem. Dlaczego? Jak wylicza w „Obserwatorze Finansowym” Grażyna Śleszyńska, która współtworzyła Forum w Krynicy, saudyjski sektor naftowo-gazowy generuje blisko połowę PKB kraju i niemal 80 proc. wpływów z eksportu, a na początku pandemii COVID-19, gdy cena ropy zjechała do 20 dolarów za baryłkę, była możliwość, że Arabia Saudyjska może stać się dłużnikiem netto.

Jej zdaniem Arabia Saudyjska więc musi „szukać przyszłości poza ropą”, szczególnie, że gospodarka tego kraju już teraz odczuwa problemy.

„Z danych MFW wynika, że zadłużenie wzrosło z 22,8 proc. PKB w 2019 r. do 33,4 proc. w 2020 r. Natomiast rezerwy walutowe kraju na koniec 2020 r. spadły o 290 mld dolarów w stosunku do 2014 r. i wyniosły 441,2 mld dolarów” – przekonuje.

Symbolem kłopotów było ślimacze, zaledwie 0,3-proc. tempo wzrostu gospodarczego oraz kryzys w sektorze budowlanym. PKB w przeliczeniu na mieszkańca spadł z 25 tys. dolarów w 2012 r. do 23 tys. dolarów w 2019 r. i 19 tys. dolarów w 2020 r. „Magiczna dekada”, czyli boom na ropę w latach 2003–2014, która przyniosła królestwu Saudów bezprecedensowy dobrobyt, podwajając jego PKB i czyniąc je 19. gospodarką świata, była już tylko wspomnieniem.

„Spadek cen ropy naftowej na przełomie 2014 i 2015 r. wyżłobił deficyt budżetowy. W latach prosperity gospodarka Arabii Saudyjskiej nie przeszła transformacji strukturalnej: do 2015 r. współczynnik aktywności zawodowej wynosił 41 proc., a tempo wzrostu wydajności w latach 2003–2013 wynosiło zaledwie 0,8 proc. rocznie, daleko w tyle za większością gospodarek wschodzących” – twierdzi Śleszyńska.

Arabia musi kupić lud
Jak wyjaśnia ekspertka, w Arabii Saudyjskiej panuje niepisana umowa między społeczeństwem a dynastią rządzącą: lud akceptuje absolutną władzę, która tępi wszelkie przejawy nieprzychylnego jej aktywizmu obywatelskiego, ponieważ w zamian dostaje obietnicę dostatniego życia.

W jej opinii w obliczu powolnego, ale przesądzonego schyłku ery paliw kopalnych rodzi się pytanie: co będzie, gdy załamie się popyt na ropę, a wraz nim fundamenty saudyjskiego dobrobytu? W jaki sposób Saudowie kupią sobie lojalność poddanych?

„Ryzyko konfrontacji z ludem potęguje wewnątrzkrajowa presja demograficzna, za sprawą której populacja rdzennych Saudyjczyków (bo tylko ci są w kręgu zainteresowania władzy) wzrośnie w ciągu najbliższej dekady o niemal 6 mln. Te dwie przesłanki legły u podstaw przekonania, że nie ma innego wyjścia, niż poszukać alternatywnych strumieni dochodów” – przekonuje.

Zdaniem Śleszyńskiej teoretycznie najprościej byłoby dokapitalizować Publiczny Fundusz Inwestycyjny (PFI), który od 1971 r. gromadzi i inwestuje nadwyżki dochodów z eksportu ropy naftowej.

POPULARNE

Głodny informacji?
Już wkrótce wystartuje newsletter!